Zachęcona słoneczną pogodą i bliskością imprezy (25km) wybrałam się wczoraj wyczochrać moje ulubione "myszy"
Niewielkie wzrostem za to z wielkim sercem i ufnością do ludzi prześliczne koniki polskie prezentowały się jak dla mnie rewelacyjnie.
Sporo było mamuś że źrebakami
Wszystkie grzecznie dawały się dotykać , głaskać, chyba nawet im się to podobało
Klacze z przychówkiem
Maluchy w kopycie miały nasze uczucia...
Smacznie spały na miękkiej podściółce
Sporo ich było, wszystkie myszate, z ciemna pręgą, łagodne, spokojne niewielkie koniki do wszystkiego. Przyciągały wzrok przede wszystkim dzieci.
Dorośli jakoś omijali wzrokiem....ich oczy uciekały w stronę gigantów......
Chyba największy koń jakiego w życiu widziałam
Polski Koń Zimnokrwisty
Najpiękniejszy Champion bodajże Polski...( wymieniano tyle jego tytułów, że nie spamiętałam )
Ogrooooomny, a jeszcze w porównaniu z konikami..to robił wrażenie.
Nie umiałabym w jego stronę ręki wyciągnąć. W boksie ciągle parskał, grzebał w słomie, strach się było na niego popatrzeć.
Ogólnie impreza bardzo niewielka, chyba tylko dla swoistej grupy koniarzy. Widać było, że się dobrze znają, wymieniali uwagi, słychac było śmiech i dobry humor dopisywał poszczególnym ekipom. Ludzi niewiele, niewiele też towarzyszącym takim imprezom straganów, jadła wszelakiego itp...Minus dla Pań z Koła Gospodyń za paskudny w smaku pseudo smalec...w rzeczywistości pokrojona w kostkę "zwyczajna" zalana smalcem...bez deka skwarka...fuj..
Jedno stoisko z kiełbaskami na gorąco, jedno z ciastkami, dwa z siodłami i innymi akcesoriami i jakieś odpustowe zabawki.
Ogólnie do kitu....oglądnęłyśmy z córcią konkurs skoków, poklaskałyśmy najbardziej dynamicznym i dzielnym hucułkom...
Młoda odreagowała....
I z ulgą pojechałyśmy do domu...
Jednak przekonanie, że hucuły i koniki polskie to są konie naszych rozmiarów i charakteru utwierdziło się bardzo mocno...
I to jedyny plus z tej niedzielnej wycieczki :)
PS. A jutro...winobranie :):):)