czwartek, 27 grudnia 2012

Aniołki

Uwielbiam jak się coś ! dzieje....

Od dawna glina ciągnęła moje palce, Dominika dostała pod choinkę paczuszkę samoutwardzalnej, więc od razu chciałam spróbować ;)

poniżej moja pierwsza próba...



  Anielica mi się podoba a aniołek taki troszkę mało anielski, ale spieszyłam się bo czas mnie gonił...

Poprawię się następnym razem.

Na razie dzieła moje schną...nad techniką malowania jeszcze się nie zastanawiałam 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia



Wigilijny wieczór to czas pokoju, oczekiwania i składania sobie życzeń. 
Przyjmijcie je i od nas 



Zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku 

Beata i Stefan z Rancza Zalas 

wtorek, 18 grudnia 2012

Kocham Wieś


Jest taki miesięcznik, który czytam od deski do deski.

To Weranda Country 

Jest taka strona, na której bywam w wolnej chwili i czytam, rozmawiam, dzielę się radami lub rad szukam. To



Tworzymy tam wraz z dziewczynami ( ops..sorry panowie też są ) fajne grono o wspólnych zainteresowaniach. Każda coś innego potrafi, każda gdzieś w swojej wsi coś innego tworzy.

Jesteśmy z różnych zakątków ale łączy nas jedno....

Kochamy wieś w jej pięknie , w jej prostocie, w zwyczajach i tradycjach ale też w jej ciężkości życia, w zawiejach zimowych, w mrozach i brakach prądu. 


Mamy taką króciutką, ale jakże miłą tradycję. Co roku przed Świętami Bożego Narodzenia losujemy spośród siebie swoje gwiazdki, którym wysyłamy skromne upominki pod choinkę. 

Ja dziś swoja paczuszkę wysłałam, a w międzyczasie doszła do mnie moja...

Cudowne , ręcznie wykonane, przepiękne koszulki na słoiczki !!!

Samo mi się do nich uśmiecha.




U nas już czuć święta. Dominika z wielkim skupieniem lukruje pierniczki, pokoje wysprzątane, szynki zamarynowane, mięsa i kiełbaski zamówione u fachowców. Nie robię zakupów w marketach, nie faszeruję się chemią i sztucznym jedzeniem. 
Wszystko robimy w domu, pieczemy, gotujemy, robimy stroiki na choinkę...

pozdrawiam...jeszcze się odezwę przed świętami


czwartek, 13 grudnia 2012

Nasz polski, rodzimy, zapomniany :) HALLOWEEN









"""""""Święta Łucja dnia przyrzuca", " Na świętą Łucję noc się z dniem tłuce" - tak głoszą stare, mądre przysłowia ludowe, które przechowały pamięć o tej wielkiej świętej. Imię Łucja wywodzi się z łacińskiego słowa lux, co znaczy światło, dlatego św. Łucja sprawuje pieczę nad granicą pomiędzy światłem i ciemnością. Jest też patronką niewidomych i tych wszystkich, którzy potrzebują dobrego wzroku: krawców, szwaczek, tkaczy, pisarzy i rolników. Jej święto obchodzi się 13 grudnia. Przed zmianą kalendarza juliańskiego na gregoriański dzień ten wypadał w okolicach zimowego przesilenia.

W tamtych czasach noc z 12 na 13 grudnia była najdłuższa w roku i wyznaczała koniec starego i początek nowego roku słonecznego. Był to czas przełomu związany z rozmaitymi magicznymi rytuałami o pogańskich korzeniach. Dzień św. Łucji uważano niegdyś za początek nowego roku obrzędowego, a także początek Godów i właśnie wtedy inaugurowano przygotowania do Bożego Narodzenia.

Od św. Łucji rozpoczynano też wróżby dotyczące pogody na cały rok. Obserwowano pogodę prze 12 kolejnych dni , aż do Bożego Narodzenia, a każdy z tych dni oznaczał jeden miesiąc nadchodzącego roku. Jaka pogoda była w danym dniu, takiej spodziewano się w określonym miesiącu.

W wielu rejonach Polski uważano, że na św. Łucję przepędzało się czarownice przybyłe na doroczny sabat. W ten wyjątkowy dzień wielu gospodarzy wykonywało magiczne rytuały przy swoich zwierzętach, aby zapewnić im dobre zdrowie. W niektórych wioskach w dzień św. Łucji dziewczyny zrywały gałęzie wiśni, wkładały je do wazonu z wodą i czekały, która zakwitnie. Był to wyraźny znak, że panna wkrótce zostanie mężatką.

Łucja była dawniej jedną z najbardziej popularnych świętych. Jej imię pojawia się w tekstach mszalnych. Wczesnochrześcijańskie podania głoszą, że urodziła się pod koniec III w. n. e. W Syrakuzach na Sycylii jako córka zamożnego rzymskiego urzędnika. Po śmierci ojca wraz z matką Eutychią przyjęła chrzest. Kiedy jej matka ciężko zachorowała, wtedy wybrały się obie do Katanii, aby pomodlić się o zdrowie przy grobie św. Agaty. Zmęczona wędrówką Łucja zasnęła, wtedy we śnie ukazała się jej św. Agata, która przepowiedziała jej śmierć za wiarę. Gdy się obudziła, okazało się, że jej matka jest zdrowa. Łucją uznała to za cud. Kiedy wróciła do domu, zerwała zaręczyny z bogatym młodzieńcem i ślubowała dziewictwo. Namówiła matkę, aby cały majątek rozdać biednym. W tym czasie miały miejsce okrutne prześladowania chrześcijan na rozkaz cezara Dioklecjana. Obrażony narzeczony doniósł władzom rzymskim, że Łucja potajemnie wyznaje wiarę w Jezusa Chrystusa. Wytoczono jej proces.

Zmuszano ją, aby wyrzekała się wiary w jednego Boga. Kiedy odmówiła, sędzia skazał ją na pobyt w domu publicznym. Okazało się to jednak niewykonalne, ponieważ jak głosi legenda- para wołów nie mogła ruszyć Łucji z miejsca. Później była torturowana i skazana na śmierć przez spalenie. I tym razem interwencja Boga nie pozwoliła jej umrzeć. Płomienie, które spowiły stos omijały jej ciało pozostawiając nie tkniętym.

W końcu sędzia skazał ją na ścięcie. Jej szyję przebito mieczem, ale to przeżyła. Zmarła dopiero później w swoim domu przyjąwszy wcześniej ostatnie namaszczenie. Było to 13 grudnia 304 roku n.e. Bardzo wcześnie Kościół Katolicki uznał ją za świętą. Pierwszy kościół pod jej wezwaniem powstał w Syrakuzach w VI w. n. e. Męczeństwo św. Łucji było częstym motywem malarstwa religijnego. Jej atrybutami były: palma, lampa, miecz i taca z oczami. Św. Łucja jest patronką Syrakuz i Sycylii. Czci ją też cała Italia. Jednak największą popularnością cieszy się Święta w Szwecji, co wydaje się dość paradoksalne, ponieważ Szwecja jest krajem protestanckim, a św. Łucja jest świętą Kościoła Katolickiego. Tradycyjne obrzędy polegają na tym, że 13 grudnia podczas specjalnej ceremonii wybiera się dziewczynę, która ma symbolizować św. Łucję.

Wybranka przywdziewa białą szatę przepasaną czerwoną szarfą, na głowie ma wieniec z liści borówek i koronę z siedmioma palącymi się świecami. Towarzyszy jej orszak podobnie ubranych dziewcząt. Cała grupa odwiedza domy, odwiedza też kościoły, szkoły i centra handlowe. Można ją spotkać w domach dziecka, domach opieki społecznej. Przy wtórze pieśni " Santa Lucia" dziewczęta rozdają ludziom związane z tym świętem tradycyjne bułeczki św. Łucji, czyli rodzaj drożdżówek z serem i szafranem oraz słodkie pierniczki."""""


OPOWIEŚĆ O ŚWIĘTEJ ZACZERPNĘŁAM Z .Sw. Łucja   


Szkoda, że giną nasze rodzime , ciekawe , otoczone magią tradycje a zastępujemy je zapożyczonymi zza oceanu zwyczajami nijak nie pasującymi do naszych korzeni. 

Wg. wierzeń, dziś Sabat czarownic...u nas tak wieje, że nawet mioteł nie potrzeba, kto lżejszy a ustawi się z wiatrem....poleci hej poleci....

Kto wie, czy jakaś czarownica nie zaplątała się za oknem. Dziś po zmierzchu nie wolno wypuszczac dzieci samych, krowy trzeba pilnować i inną zwierzynę, co by złe oko sąsiadki mleka nie zamówiło...w oknach świece postawić....i zebrać się w największej izbie...śpiewać i śmiać się i weselić do północy !!!! Na św. Łucji jest dyspensa, pomimo Adwentu zabawa przednia musi być. 


Z czarodziejskim, magicznym zaklęciem , oczywiście śląc same mega pozytywy...pozdrawiam , życząc udanego wieczora !!!

poniedziałek, 19 listopada 2012

Poplątanie z pomieszaniem


Koniec listopada a ja na grzyby !!! No coś podobnego...
Pogoda daje nam zakończyć wszystkie ogrodowe prace, więc dokąd można to grabimy, sadzimy róże, robimy barierki, reperujemy płoty, wstawiamy ułamane przez wichury słupki w ogrodzeniu, spędzamy pół dnia na zewnątrz, chłonąc wspaniałą jesienną pogodę. 
U nas jest w miarę ciepło, temperatury są dodatnie, dziś na chwilę nawet zaświeciło słońce. 
Pracujemy zatem póki nas śnieg nie zasypie. 

W wolnej chwili sprawiamy sobie przyjemności...

smażone na masełku rydze...mniaaam...


A wieczorem upichciłam takie danie...mnie smakowało bo ja czasami jestem kluchowa, ale mój mąż zjadł....i tyle :( 
A takie smaczne były, nawet moja niejadkowa córcia zjadła dwa...

Do tej pory zawsze robiłam kopytka z ugotowanych ziemniaków, mąki i jajka- w sosie z mięskiem.

Dziś zrobiłam inaczej...kluchy z nadzieniem z grzybków , w panierce z bułki tartej.

I już wymyślam inne nadzienia...dla mnie były bardzo smaczne.

Ziemniaków mi zostało z obiadu, wystarczyło wyjąć z zamrażalnika farsz, nadziać i ugotować 5 minut. Danie błyskawiczne i bardzo syte. 


I tym optymistycznym akcentem ....;) 



poniedziałek, 12 listopada 2012

Wyróżnienie


Bardzo dziękuję Wiejskoczarodziejsko za wyróżnienie.

Na pytania odpowiem bo byłoby niegrzecznie gdybym nie odpowiedziała, ale jak  już kiedyś pisałam, nie mam pomysłu na wyróżnienie jakiegokolwiek bloga...wszystkie które czytam są wspaniałe i niepowtarzalne. 


1. kultura czy natura? Oba określenia są problematyczne...i oba w równym stopniu nie do opisania jednym zdaniem. 

2. twarde okładki czy miękkie okładki? Okładki nie ważne...ważne co w środku. 
3. woda płynąca czy stojąca? Zdecydowanie płynąca
4. smoki czy topielce? Smoooki ;) 
5. sobota wieczór czy niedziela rano? Jestem sową..więc wieczór...
6. blondynki/-yni czy brunetki/-eci? Zdecydowanie łysiejący, jedyny w swoim rodzaju lekko szpakowaty...
7. gotówka czy karta? - wielkie pytanie współczesności;) Obie formy płatności lubię i stosuję. W życiu bywa różnie...
8. jabłko czy gruszka? Jabłko...wszak Ewa jestem nie??? ;) 
9. obcasy czy pepegi? Ja najbardziej kocham moje gumiaczki...ale cóż, życie każe czasami i szpilki założyc 
10. łuk czy strzelba? Strzelba :)  Nie wiem dlaczego...
11. wino czy piwo? Piwo, nie lubię wina, a raczej mój organizm go nie lubi :) Dostaję dziwnych rumieńców po pierwszym łyku. 

czwartek, 8 listopada 2012

Kuna domowa czy samochodowa???????

Niech to jasny dunder świśnie !!!!!!!

Dzisiejszej nocy kuna zwana domową wrąbała nam kable prądowe w rav czwórce....

niech ją licho weźmie wraz z wszystkimi ekologami... ;(

250 zł w plecy i zero gwarancji na cd....

garaż mamy jeden a auta dwa...ech....


By nam za bardzo smutno nie było zabrałam się za drożdżowe...


misie łapki....rosną



i już pociągają zapachem...


Micha marzeń...jagodzianki z naszymi borówkami i misie łapki


ciężko je utrzymać do porannej kawy....pyyycha utajona w smaku prażonych orzechów, waniliowego drożdżowego i  borówek zamkniętych w przepysznym drożdżowym cieście :) 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Mitenki z alpaczki


Tak lało, taka paskudna pogoda...wicher huraganowy, zepsute auto itp....

Cóż robić w taki dzień....nic tylko dziergać :) 

W tytule posta pisze, że alpaczka...cóż, nie jest to ręcznie uprzędzione runo tylko produkt sklepowy, na którym pisze, że 100 % pure alpaka.
Na pewno nie umywa się zawartością "cukru w cukrze" do prawdziwego runa ale akurat do takiej wełny miałam dostęp i moja próba dziergania zakończyła się takim oto efektem. 


Modelka udostępniła swoje zgrabne rączki do pokazania efektu, w rzeczywistości na prawdę wyglądają o wiele ładniej. 


Próby pokazania na innym tle też nie oddały prawdziwego koloru...ech ten aparat :(



Odrobinę właściwego koloru oddaje to ostatnie nieudane zdjęcie. 

Mitenki są po prostu brązowe...z niebieskimi koralikami. 

Są prezentem dla mojej starszej córki, która ma kłopoty ze stawami...

mam nadzieję, że jej się spodobają.

poniedziałek, 29 października 2012

Nie dla psa kiełbasa...

Ech ...marno mi dzisiaj, smętnie i do kitu.
 Kilkudniowy entuzjazm i zapał nagle wyciekł .
Jakoś tak sprawdziło się stare porzekadło 

Jak się nie ma miedzi to się na dupie siedzi...

Smutno mi i dziś mam doła....ale pewnie jutro obudzę się z nowymi pomysłami jak spełnić te moje upierdliwe marzenia...plątają się po głowie, spać nie dają..człowiek się urabia po łokcie, a tu bęc...

Na pocieszenie wstawię zdjęcie sprzed kilku dni..moja córcia kończyła 8 latek...

Szczęśliwa, wśród przyjaciół i gości....

Wystrzałowe urodzinki wspaniałej dziewczynki...




poniedziałek, 22 października 2012

Tylko Cergowa

Dlaczego "tylko" ???

Wczorajsza niedziela zachwyciła nas ciepłem i ogromna paleta jesiennych barw. Wymarzony dzień na wycieczkę. Miały być Bieszczady, niestety obowiązki obowiązki :(...

Nic to, jeszcze się doczekam :) 

Wybraliśmy się z przyjaciółmi zdobyć szczyt i po prostu zwyczajnie odpocząć.
Spaliłam chyba cały zły cholesterol tym odpoczynkiem hahahaha.

Wokół nas też jest pięknie, ale czas na wycieczkę :
to jeszcze widoki z okien rancza...



A to już wąska droga w miejscowości Cergowa 


I początek wspinaczki ;) 


Najpierw w dół...



łapanie oddechu


Kapliczka św. Jana z Dukli 


Potem ekstremalnie pod górę...ech gdzie są moje płuca??? 


Wracając było ekstremalnie "w dół" 


Ale szczyt zdobyty !!!! I to się liczy :) 

Ostatni raz byłam na Cergowej jakieś 10 lat temu, mam wrażenie , że te 716 metrów n.p.m to ściema hahahaha....musi być sporo więcej..dzis moje nogi mi to mówią...

ech...kondycja na minus trzy. 


Wracając do przyziemnych, codziennych prac...oto powstaje nowy budyneczek dla naszych przyszłych zwierzaków. 




Na zapakowanie do stodoły czeka ostatnia już partia siatki leśnej..musi przezimować, wiosną zaczynamy grodzenie...kupilismy ponad kilometr, mam nadzieję, że wystarczy. 


Strażniczka naszych "hektarów" - Zadra , najwspanialszy pies pod słońcem :) 


A to niespodzianka.......

Mój mąż zrobił w stodole zagródkę na siano....a wyszło co wyszło...

czyli nowa atrakcja Rancza Zalas...hihihi


"Spanie na sianie" 


Pozdrawiam wszystkich zaglądających :) 

środa, 17 października 2012

Na wesoło

Kozunia już się u nas zadomowiła co widać na poniższej fotce :):):)

Dziś po raz pierwszy spacerowała po naszym podwórku, kupiłam ją z chowu stajennego, nie umie skubać trawy, ani pogryzać owoców....

ale wszystko przed nami. 

Nasza charcica Luna polubiła ją od pierwszego wejrzenia, pod koniec spaceru już się obie goniły a Sonia podskakiwała z radości z czterech kopytek na raz. 

Nie dałam rady zrobić im razem zdjęcia, bo kózka na początku nie odstępowała mnie ani na krok, pomagała mi w pracy w naszym saloniku dla piesków. 
Przezabawne stworzenie :) 



środa, 3 października 2012

Sonia


Z samego rana wybrałam się na wycieczkę. Niedaleko, dwadzieścia kilka kilometrów. 

Ona już na mnie czekała 

Oto Sonia...nasza nowa koleżanka.



Trochę zdziwiona, trochę przestraszona. Na razie nieufna .

Postaramy się zdobyć jej zaufanie .

Dostałam w hodowli książeczkę o kozach, kilka cennych rad, wór mieszanki na 2 tygodnie.

No to zaczynamy naszą przygodę z kopytnymi :):):)

wtorek, 2 października 2012

Moc rozterek...

Dzisiejsza noc na pewno będzie nie przespana. 
Jutro rano jadę po nową członkinię naszego stadka...
Córcia już wybrała imię....

Sonia :) 

środa, 26 września 2012

Małe szczęścia

Myślałby kto....pęczek fioletowej trawy....

Wiosną posadziłam kępkę lawendy, malutką kępkę, 5 sadzonek. Przyjęła się, zakwitła, a teraz gałązki pięknie pachną w moim pokoju.  Na przyszły rok rozrośnie się w dwie kępki, a potem w cztery....

ależ się cieszę :) 




Dziś przyszła tajemnicza przesyłka. 
Starannie zapakowana paczka zawiera 6 krzewów magicznej rośliny.

Ciekawe czy się przyjmie ;) 


Proszę Państwa oto Kolcowój chiński...podobno najzdrowszy owoc świata

Jagoda Goji. 


Trzecie szczęście jest jeszcze owiane tajemnicą....za kilka dni pojadę oglądnąć. 

Normalnie wariat ze mnie...motylki w brzuchu, zastrzyk energii.



wtorek, 18 września 2012

Moje dzisiejsze śniadanie


W dniu dzisiejszym z niecierpliwością wyglądałam listonoszki poinformowanej wcześniej, że idzie do mnie "paczka żywnościowa" 

I przyszła....


przesłała mi serki od swoich kózek własnoręcznie wykonane...

Wyobraźcie sobie, że smakują jeszcze wspanialej niż wyglądają na zdjęciu



Dziękuję !!!!

piątek, 14 września 2012

Wyróżnienie

Wyróżnienie

Przepraszam najmocniej...nie umiem się poruszać w świecie wyróżnień i zabaw typu podaj dalej. 

Dostałam wyróżnienie od  http://powr-t.blogspot.com/ którą namiętnie czytam z powodu jej fantastycznego podejścia do życia i ogromnej siły powodującej spełnianie marzeń. 

Serdecznie dziękuję....

Niestety nie potrafię spełnić warunków "regulaminu" 

Nie umiem wyróżnić blogów które czytam...wszyscy do których zaglądam zasługują na miano wyjątkowych...bo tacy są. 

Ludzie decydujący się na swoją własną drogę życiową, pełną przeciwności i spojrzeń niekiedy zawistnych lub drwiących...wszyscy zasługują na uznanie cokolwiek by nie robili. 

Z równie wielka przyjemnością zaglądam na blogi rękodzielnicze, jak i na hodowlane i w inny sposób twórcze. 

Kocham zaglądac na sery...kozowe stronki, na alpaczki..na wędrowanie, psie blogi, pasje tworzenia ceramiki i szydełkomanię....o elokwentnych zapiskach pewnej pary znanych mi prezesowców nie wspomnę ;) 

Nie potrafię wybrać który blog zasługuje na większe uznanie...

Nie wyróżnię nikogo, ale jednocześnie zapewniam, że do każdego zaglądam ze szczerym zainteresowaniem. 

Życie tworzy dla nas różne scenariusze...wszyscy jesteście wyjątkowi!!!!


A ja...cóż....

Boję się dentysty jak ognia...mam ogromny lęk wysokości....nie umiem się pogodzić z upływem czasu i czasami zachowuje się jak podstrzelona nastolatka...kocham spontaniczność i otwartość...zupełnie nie potrafię sprzątać :( ..uwielbiam rzeczy dziwne i niespotykane....zachwycam się przyrodą i zwierzętami...bardzo lubię prostotę ...czasami ciężko ze mną wytrzymać ludziom poukładanym i porządnickim...;)  jak zrealizuję jedno marzenie to zaraz pojawia się dwadzieścia następnych....

jako jedynaczka heheheh mogę tak jeszcze sporo moich wad wymienić...

Pozdrawiam wszystkich blogowiczów serdecznie :) 

poniedziałek, 10 września 2012

X Jasielski Piknik z Konikiem polskim

Zachęcona słoneczną pogodą i bliskością imprezy (25km) wybrałam się wczoraj wyczochrać moje ulubione "myszy"




Niewielkie wzrostem za to z wielkim sercem i ufnością do ludzi prześliczne koniki polskie prezentowały się jak dla mnie rewelacyjnie. 


Sporo było mamuś że źrebakami


Wszystkie grzecznie dawały się dotykać , głaskać, chyba nawet im się to podobało 


Klacze z przychówkiem 


Maluchy w kopycie miały nasze uczucia...


Smacznie spały na miękkiej podściółce


Sporo ich było, wszystkie myszate, z ciemna pręgą, łagodne, spokojne niewielkie koniki do wszystkiego. Przyciągały wzrok przede wszystkim dzieci.

Dorośli jakoś omijali wzrokiem....ich oczy uciekały w stronę gigantów......


Chyba największy koń jakiego w życiu widziałam

Polski Koń Zimnokrwisty 


Najpiękniejszy Champion bodajże Polski...( wymieniano tyle jego tytułów, że nie spamiętałam ) 
Ogrooooomny, a jeszcze w porównaniu z konikami..to robił wrażenie.
Nie umiałabym w jego stronę ręki wyciągnąć. W boksie ciągle parskał, grzebał w słomie, strach się było na niego popatrzeć. 


Ogólnie impreza bardzo niewielka, chyba tylko dla swoistej grupy koniarzy. Widać było, że się dobrze znają, wymieniali uwagi, słychac było śmiech i dobry humor dopisywał poszczególnym ekipom. Ludzi niewiele, niewiele też towarzyszącym takim imprezom straganów, jadła wszelakiego itp...Minus dla Pań z Koła Gospodyń za paskudny w smaku pseudo smalec...w rzeczywistości pokrojona w kostkę "zwyczajna" zalana smalcem...bez deka skwarka...fuj..
Jedno stoisko z kiełbaskami na gorąco, jedno z ciastkami, dwa z siodłami i innymi akcesoriami i jakieś odpustowe zabawki. 

Ogólnie do kitu....oglądnęłyśmy z córcią konkurs skoków, poklaskałyśmy najbardziej dynamicznym i dzielnym hucułkom...







Młoda odreagowała....


I z ulgą pojechałyśmy do domu...

Jednak przekonanie, że hucuły i koniki polskie to są konie naszych rozmiarów i charakteru utwierdziło się bardzo mocno...

I to jedyny  plus z tej niedzielnej wycieczki :) 

PS. A jutro...winobranie :):):)