piątek, 24 czerwca 2011

Kropocz

 Sobótkowe zwyczaje na Podkarpaciu są do dziś kontynuowane, choć wspominanie dawnych czasów pozwala nam myśleć, że kiedyś to były heeeej.....Noc Świętojańska, Noc Kupały, Sobótki...piękny zwyczaj, przetrwały do naszych czasów jedynie sentymentalnie, ale dobre choć co.
 Kropocz...dawniej w naszej okolicy na każdym wzgórzu rozpalano ogień. Na wzgórzu po to, aby móc się wzajemnie widzieć, czuć więź gromady, a czasem i odwiedzać wzajemnie od ogniska do ogniska. Starym ropiorzy zwyczajem nie mogło obejść się bez kropocza..nasączonej ropą szmaty mocno związanej w gałganową kulę i podpalonej.
 Pali się to to sporym ogniem, umiejętnie wywijane, daje wspaniałe efekty wizualne.
 Jak widać , choć wieczorową porą mój aparat nie umie zdjęć robić, ale tym razem chociaż niewyraźne ale wklejam
Każdy wywija chociaż jedno kółeczko. Atmosfera fajna, tradycji stało się za dość , wszyscy rozbawieni i zadowoleni. I w sumie o to chodzi..
Wprawdzie nie skakalismy przez ogień, nie szukalismy kwiatu paproci ani nie puszczałyśmy wianków na wodę, ale i tak bawilismy się wesoło, z wielkim sentymentem wspominając czas , kiedy we wsi gasły wszystkie domowe ogniska, panny wiły wianki, wsłuchiwano się w znaki przyrody, po lesie huczały leśne licha a nad wodą wodniki, wodnice i utopce czyhały na amatorów za wczesnej kąpieli.