sobota, 7 maja 2011

Mimo wszystko....optymistycznie ;)

 Jeden słoneczny dzień pomiędzy burymi, paskudnymi listopadowymi. Ciężka ta wiosna niestety. Ale pracować trzeba i to co zaplanowane wykonane być musi. Wczoraj było piękne popołudnie, moje chłopaki wykosili pewnie z 1,5 hektara, reszta sobie rośnie i czeka na większy sprzęt..w czerwcu będą sianokosy. Jak widać na zdjęciu marna bo marna ale jednak zakwitła..ciekawe czy zaowocuje. Wiśnie jakoś nie chcą kwitnąc tego roku u nas. Chociaż w cieplejszych okolicach ( u nas ciągle trochę wieje) obsypały kwiatem dość mocno. A rano kolega z Bieszczadów napisał na GG...sypie śniegiem cholera jasna....No i jak tu mieć zapał i optymizm???? Pootulałam to co w ziemi kiełkuje...sprawdzam codziennie borówkę i proszę ją aby nie rozwijała kwiatuszków jeszcze kilka dni...ot tyle mogę zrobić. No dobra..dość biadolenia :)
 Kosiarz Paweł ( mój pierworodny ) nabiera sił ;)
 Tradycyjnie prowizoryczny grillek
 Ja też troszkę korzystałam z ciepłego dnia, obdarłam sosenki z aromatycznych młodych pędów, zasypałam cukrem i czekam na syropek.
 Przez okno wygląda na cieplutki słoneczny dzień...sok puszcza. Udało mi się też nazbierać kilkaset główek żółciutkiego mlecza, jak już się zrobi miodek będzie wspaniały dodatek do herbaty zimą, syropek na kaszel i świetna zaprawa do trunków tych powyżej 18 latek ;)
 A to dzieło moich panów...konstrukcja na letnią kominko-altankę :) zrobiona z starych belek pozostałych z remontu domu. Jeszcze dach, podłoże, ściany, kominek...i będzie pięknie.
 Skonstruowali też rusztowanie na winorośl. Pięknie będzie dopiero jak puści młode pędy i obrośnie. Na bierząco będziemy się starali formować..może da się zrobić wewnątrz romantyczną ławeczkę.
 Moje dziecko też nie próżnowało, czując nadchodzące zimne dni otuliło przyjaciółkę żyrafę plastelinowym szalikiem, ubrało w czapeczkę i pelerynkę.Wyobraźnia mojej najmłodszej córci nie zna granic.
 Panna żyrafka w ubraniu ( wybaczcie, zdjęcie niewyraźne, ale jedyne :( )
A ja usiłowałam nauczyć się trudnej techniki decoupage...Oto moje wiekopomne pierwsze dzieło haha...ale do odważnych świat należy...I tym optymistycznym akcentem pozostawiam wszystkich czytających...oby do wiosny hehehe....

5 komentarzy:

  1. Na moje oko możesz sobie spokojnie DEKUPAŻYĆ dalej! :DDDDD Ładna butelka. Czy wsporniki płatwi (w altance) chłopaki wpuszczali w słupy czy tylko na gwoździach się trzyma? Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na gwoździach..chyba 300 mm. Butelka po jakimś winku. Czekam na przesyłkę z allegro z serwetkami..zaszaleję haha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszynosko, pierwsze koszenie uskuteczniłam wokół chałupy
    zeszłej soboty, poszły pod nóż wszystkie miodunki, dąbrówki, trochę uratowałam na większych kępach z barwinkiem. Były szczytne plany na tę sobotę, ale deszcz i 2 stopnie skutecznie zniechęciły do babrania się w błocie, była popołudniowa "drzemota". Beleczki pod altankę super, a dekupażowanie ciągle czeka u mnie na swoją kolej, buteleczka wyszła bardzo ładnie, muszę kiedyś spróbować. Pozdrawiam serdecznie, oby do wiosny, na Pogórzu zastaliśmy śnieg, pa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też patrzę na pąki swoich borówek (mam 8 szt) czy nie zmarzły. Altanka będzie super!
    Pozdrawiam cieplutko
    Anula z Chaty

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna konstrukcja na altanę! Belki super!
    Romantyczne ławeczki, to coś co uwielbiam, ale póki co mam tylko jedną ... :)
    Pozdrówki dla borówki

    OdpowiedzUsuń