Ostrzygłam 3 psy i kota, nakarmiłam i wygłaskałam wszystkie hotelowe pieski, ugotowałam pyszny obiadek na jutro, zrobiłam pranie, wysprzątałam i przygotowałam ranczo na przyjazd gości ( pościel itp) wypiłam kawę z hucułem i jego przemiłym kolegą , herbatę z Kubą, poplotkowałam o słynnych wzlotach i upadkach naszych władz związkowych, posprzątałam dom po tabunie dzieci i na koniec upiekłam jabłecznik...ufff trochę kręci mi się w głowie jak usiadłam...i ja jeszcze chcę konie...ha...
A ja już myślałam,że ten hucuł to koń.:-)
OdpowiedzUsuńHa...ale ciepło...w sumie kolega, ale i hodowca hucułków.
UsuńNo to miałaś całkiem zwyczajną sobotę , z hukiem roboty :)
OdpowiedzUsuńdobrze,że jutro niedziela!:)
OdpowiedzUsuńAle nie masz czasu na nudę, a ona zabija;)))
OdpowiedzUsuńJejku! u Ciebie jak w kalejdoskopie, dopiero była droga zimowa droga na ranczo, teraz kolażyk agroturystyczny, a co będzie, jak obudzę się jutro rano? a ja leniłam się, łaziłam po polach, a strZyżenie Miśki w perspektywie, i męża też; czy jesteś jeszcze "po kwaśniewsku"? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiosna idzie Mario wiosna...ptaki już o niej zawzięcie ćwierkają :) Ja się lenię codziennie...juz myślę ile to mogłam jeszcze robić w tą sobotę...a nie zrobiłam. Niestety..."kwaśniewski" poszedł w odstawkę...super się czułam, ale ..tyle pokus wokół ...( czerwienię się ogromnie w tej chwili) Pozdrawiam serdecznie
Usuń